Parafrazując filmowo - Ameliowy ''dzień w kolorze pomarańczy'', pozwoliłam sobie rozpocząć poranek w słodko - czerwonych smakach.
O ile, oczywiście, smak może mieć kolor. :)
Nie śpiesznie, zanurzona w różowy szlafrok, usmażyłam puchatą porcję dla załogi Królewny Śnieżki.
Co prawda, chłopaki symbolicznym jednym by się nie nasycili, jednak siedem sztuk na jednego to już zupełnie inna bajka... :)
Pomysł na truskawkowe, chrupiące orzeszkami placuszki podpatrzyłam u Pałliny ♥ i od razu wiedziałam, jaki los spotka ledwo napoczętą, plastykową paczuszkę wciąż pełną rubinowych maleństw.
Przepis cytuję za pomysłodawczynią, podając z moimi zmianami, które dostosowałam do zawartości swej lodówki. ;)
Pełnoziarniste placuszki z truskawkami i orzechami włoskimi
Składniki na 1 porcję: (ok. 6 puchatych sztuk - u mnie 7 )
- 1 jajko (lub samo białko) / dałam 2 białka (pozostałość po zeszło-weekendowej Pani Walewskiej, której cała blacha powędrowała na ręce mamy, gdyż moja kolejna próba zapałania sympatią do ciast z kremem zakończyła się fiaskiem...)
- 50g. mąki (u mnie pszenna pełnoziarnista) / dałam pełnoziarnistą 3 zboża
- 90ml waniliowego mleka sojowego (można użyć zwykłego + ekstrakt waniliowy) / 90 ml kefiru + 40 ml mleka
- 2/3 małego opakowania truskawek
- 2 łyżki posiekanych orzechów laskowych / 5, obłuskanych orzechów włoskich
- szczypta sody, proszku i soli
- masło do smażenia (ok 25-30 g.)
- syrop klonowy do podania / u mnie cukier puder ;)
''Truskawki opłukać, odkroić szypułki i pokroić w grubą kostkę. Białko oddzielić od żółtka. Żółtko zmiksować z mąką, mlekiem, sodą i proszkiem do pieczenia ( ja jedno białko dodałam do masy, a drugie ubiłam), białko ubić ze szczyptą soli w oddzielnym naczyniu.Wymieszać delikatnie, ale dokładnie obie masy, dorzucić truskawki i orzechy, ponownie zamieszać. Na patelni rozgrzać tłuszcz i smażyć racuchy nakładając po łyżce masy na 1 racuszek. Gdy brzegi będą lekko ścięte, przerzucić racuszka na drugą stronę i smażyć jeszcze chwilkę. Tak po kolei z każdym lub smażyć kilka na raz ^^
Podawać obficie polane syropem klonowym.''
Przysięgam, naprawdę ciężko prowadzić gospodarstwo domowe na własną rękę.
Rozcięte w pół, opustoszałe opakowanie pasty do zębów, śmieci załadowane w sklepowe reklamówki.
Nawet nie mam już na przysłowiowe waciki.
Nawet nie mam już na przysłowiowe waciki.
Zamiast tego idę do galerii handlowej i kupuję sobie kolejną bluzkę. :D
Co prawda jeszcze nie wymyśliłam jej zastosowania w kwestii mycia zębów,
jednak co do pozostałych potrzeb jakoś się pewnie sprawdzi.
Oczywiście - gdyby miał przyjść jakiś koniec świata, albo coś takiego.