I nie chodzi mi bynajmniej o francuskie wino, jako że ja, w temacie sommelierskim jestem totalnym laikiem, by nie rzec - ignorantem.
Wiem, że lubię czerwone i półwytrawne, a to (mi) zupełnie wystarczy, by w najtańszym supermarkecie, w ciemno sięgnąć po butelkę z zadowalającą zawartością.
Podobno 99% win we francuskich sklepach to wina wytrawne/półwytrawne i trzeba być w tym 1% pechowców (lub jak kto woli - szczęściarzy), by trafić na wino słodkie. I różowe. I w dodatku rozcieńczone truskawkowym sokiem.
Mnie to na szczęście nie spotkało. ;)
obiad w Cafe du Pont-Neuf , 14 Quai François Mitterrand, Paryż
Bo Francuzi gotują dobrze, bardzo dobrze, a my, turyści nie zadowolimy się jedynie naleśnikiem serwowanym na rogu ulicy. No, chyba, że nie pijemy wina. ;)
przed wejściem do knajpki znanej z filmu ''Amelia'' - Cafe des 2 Moulins, 15 Rue Lepic, Paryż
5. Brasserie - urocza knajpka czy już
ekskluzywna restauracja?
Nie ma co ukrywać - Paryż
stoliki w ogródku knajpki znanej z filmu ''Amelia'' - Cafe des 2 Moulins, 15 Rue Lepic, Paryż
W tym momencie można oczywiście
zawrócić i wybrać opcję naleśnikową, ewentualnie hot doga lub
kebab z przyulicznej budki, po drugiej stronie ulicy.
Można zabrać jedzenie ze sobą i
zjeść je gdzieś nad brzegiem Sekwany lub na ławce w parku, co
wydaje się całkiem romantyczną opcją. Można, o ile nie mamy
astronomicznej jesieni, a temp. powietrza nie wynosi 8 stopni.
W innym wypadku - czym prędzej wejść
do najbliższej knajpki i zająć miejsce przy oknie (wspaniały
widok na innych, głodnych turystów!) lub... przysiąść do stolika
na dworze (tak! większość ogródków przy knajpach wyposażona
jest w cieplutkie lampy grzewcze!). Potem już tylko zamówić
wybrane danie i pogodzić się z myślą, że za 15 euro mielibyśmy
całe, 5 naleśników...
obiad: konfitowane udo z kaczki (confit de canard) + sałatka z francuskim winegret w Cafe du Pont-Neuf, 14 Quai François Mitterrand, Paryż
Podczas mojej sześciodniowej wizyty w
Paryżu, miałam przyjemność stołować się w czterech
knajpkach/restauracjach.
Dwa razy (!) skusiłam się na obiad;
zamawiając przepyszny confit z kaczki (w Cafe du Pont-Neuf), a także
smakowicie podaną sałatkę z szynką dojrzewająca i gorącym,
kozim serem na grzankach.
obiad w knajpce no name (nie pamiętam nazwy :P) - sałatka z dojrzewająca szynką i gorącym, kozim serem na grzankach, powyżej - popularny tost francuski - Croque Monsieur + sałatka
Swoja urodziny uczciłam królewskim
śniadaniem w znanej z filmu ''Amelia'' Cafe des 2 moulins (o tym w
następnym wpisie!), a najlepszą, gorącą czekoladę w życiu,
piłam w kawiarni Angelina - dokładnie w tym samym miejscu, co kiedyś Coco Chanel, czy
Audrey Hepburn! Pomijając oczywiście fakt, że poza 9 euro
kosztowało mnie to 30 minut czekania w dłuuugiej kolejce, na
dworze...;)
Gorąca czekolada L'Africain w kawiarni Angelina, 226 Rue Rivoli, Paryż
6. Sery - czyli ''coś mi tu śmierdzi''
Nawet jeśli przez cały rok
jedlibyście inny ser każdego dnia, nie udałoby się Wam spróbować
wszystkich, francuskich serów. Nie ma w tym żadnej przesady -
podobno mnogość serowych gatunków we Francji, spokojnie przekracza
liczbę 500.
serowy raj, Fromagerie, 20 Rue Lepic, Paryż
Najbardziej charakterystyczne są
oczywiście kozie i owcze, ale nie brak również swojskich, krowich
camembertów czy brie. Najciekawsze są te z dodatkami, jak rodzynki
(pycha!), karmelizowane figi czy orzechy.
Oryginalne, francuskie sery są
absolutnie wyborne, ''śmierdzą'' tak samo dobrze jak smakują i
żadne inne, importowane i kupione w Lidlu na tygodniu francuskim im
nie dorównają.
Oczywiście ceny też są adekwatne do
jakości, więc za niewielką, kozią roladkę, pokrytą pleśnią
tak czarną, że hej, zapłacicie prawie 5 euro (i będzie to jeden z
najtańszych serów za ladą).
Potem wrócicie do kraju i wydzielając
sobie jej symboliczne porcje przez cały tydzień, będzie pluć
sobie w brodę, że przepuściliście pieniądze na miniatury wieży
Eiffla (...),zamiast kupić sobie taki ser.
W kształcie wieży Eiffla, rzecz jasna.
W kształcie wieży Eiffla, rzecz jasna.
Sery we Francji to absolutny kunszt, a
nie zwykły nabiał.
Tutaj, ku ich czci powstają specjalne
sklepy, tzw. Fromagerie, czyli sklepowe ''serownie'', ser-wujące
wyłącznie sery. ;)
Nie pozostaje więc nic innego jak
wejść do takiego z dobrze wyposażonym portfelem i - a co tam - raz
kozie śmierć! ;)
owoce na targu przy Boulevard Ornano
7. Targi - ekologicznie i świeżo
Planowo, sery miałyśmy kupić na jakimś fajnym, miejskim targu, od lokalnych dostawców. Świeżo i naturalnie. No i podobno najtaniej. Przed wyjazdem do Paryża, naoglądałam się w internecie zdjęć francuskich targów i idyllicznych opowiadań o jakości produktów, o sympatycznych handlarzach i swoistej magii takich miejsc. Wyobrażałam sobie siebie z koszykiem w dłoni, o poranku, buszującą między straganami w poszukiwaniu francuskich serów, pachnących pomidorów i soczystych owoców.
Smęciłam o wyprawie na ten mój targ od pierwszego dnia pobytu.
Co ciekawe, nasi współlokatorzy nie mieli pojęcia o obecności żadnych, pobliskich targów, więc zdałyśmy się na siebie. Przez internet, namierzyłyśmy najbliższe targowisko w okolicy i w końcu się wybrałyśmy...
Jakie było nasze zdziwienie, gdy naszym oczom ukazał się...bazar, przepełniony wielokulturowością nie tylko obecnych, ale i...sprzedawców! Z każdej strony wystawcy arabskiego pochodzenia, nawoływali do zakupu ich towaru (w większości owoców, głównie mandarynek), przekrzykując jeden drugiego. Ścisk ludzi gorszy niż w japońskim metro czy metro w ogóle. Przepychanki, mocny zapach surowych ryb i wrzącej w garach pealli lub smażonych, arabskich placków.
No i oczywiście brak serów.
''zapachowe'' stoisko z surowymi rybami
wrząca pealla
smażone, arabskie placki
To na pewno nie był wymarzony, francuski targ, na jaki chciałam trafić.
W jednej chwili przeniosłam się na wakacje w Tunezji, do targowej Medyny.
Kolejnych prób znalezienia ''targu'' z prawdziwego zdarzenia - nie podjęłyśmy.
nasze śniadanie: krem z kasztanów, dżem truskawkowy i serek kremowy - produkty z supermarketu,
podane do burżuazyjnej brioche z piekarni
8. Markety - czyli jednak najtaniej
Cudów nie ma - jeśli nie prowadzicie wystawnego, paryskiego życia, to zrezygnujcie z codziennych bułeczek z Boulangerie, obiadów za 15 euro w uroczych Brasserie i makaroników od Pierre Herme na podwieczorek.
Zamiast tego, po drodze do domu odwiedźcie Carrefour, Lidl lub Lider Price - może nie są na każdym rogu, jak ekskluzywne piekarnio-cukiernie, ale opłaca się do nich zajrzeć. Dosłownie.
To tu dostaniecie sery wszelkiej maści za 2, góra 3 euro, wielkie, maślane brioszki dwukrotnie tańsze niż w piekarni, czy wspomniane na samym początku, francuskie wina, po symbolicznym euro. Najecie się, opijecie, a jeszcze pieniędzy zostanie na pamiątkową miniaturkę wieży Eiffla.
Podsumowując - zaoszczędzicie sporo, prowadząc bardziej oszczędny, supermarketowo-przetworzony tryb życia.
Ale...co to by było za życie, w Paryżu? ;)
poza marketami, opłaca się robić zakupy w małych, prywatnych sklepikach, gdzie często mają szeroki wybór owoców i warzyw
Uwielbiam tournee po śródziemnomorskich targach, lokalnych jadłodajniach, winiarniach! Miodzio!
OdpowiedzUsuńale pyszności mm :)
OdpowiedzUsuńJak tam pięknie i ile pyszności :) Zdecydowanie wolę zwiedzanie miejsc od strony kulinarnej - knajpki, restauracje, jedzenie 'na ulicy', tradycyjne, domowe potrawy :)
OdpowiedzUsuńRocksanko, fajny wpis, miło, że w Paryżu ci się podobało i nie doświadczyłaś syndromu paryskiego, który polega na rozczarowaniu rzeczywistym obrazem miasta, drastycznie odbiegającym od wyobrażeń i filmów ;) Niestety rozczaruję Cię - chociaż Francuzi znają się na jedzeniu, to bardzo wielu nie gotuje wcale i żyją na pakowanych posiłkach z mikrofalówki, jak w każdym europejskim kraju.
OdpowiedzUsuńA ja trafiłam we Francji na mały, lekalny ryneczek. A nwet ze 3 - chyba mialam szczęście w takim razie! ;)
OdpowiedzUsuńMarzę o wyjeździe do Francji <3 Twoje wpisy mnie w błaganiu rodziców jeszcze bardziej utwierdzają. Tym bardziej, że w tym roku będąc w Wenecji moje serce zmiękło boje się co z nim się stanie jeżeli trafie do Paryża. Dziękuje, że robisz te wspaniałe wpisy, dają dużo do myślenia i czyta się je z ogromną przyjemnością ! ;)
OdpowiedzUsuńSuper pióro :) lekko i cudownie piszesz o moich też marzeniach a u i innych myślę, że je tworzysz:)
OdpowiedzUsuńJa marzę o Paryżu ze względu, że jest mekką najzdolniejszych chocolatier :D
OdpowiedzUsuńCudownie:) Chiałabym tam teraz być i móc skosztować tch wszystkich wspaniałości...:))
OdpowiedzUsuń