Bądź taką, jaką cię widzą - albo, jeśli chcesz, żebym wyraziła to prościej: nigdy nie wyobrażaj sobie, że nie jesteś taką, jaką cię inni widzą i, że taka, jaką byłaś lub mogłaś być, byłaś albo mogłaś być widziana przez innych, gdyż inaczej inni widzieliby cię inaczej.
~ Lewis Carroll, Alicja po drugiej stronie lustra
Podobno logiczne traktowanie tematów zawsze u mnie trochę leżało.
Jeszcze (nie)świadoma swojej małej dysfunkcji, już jako dziecko zdawałam się jedynie na
zmysł czucia.
Zanim nauczyłam się rozumieć literki, zapamiętywałam ze słuchu całe książeczki dla dzieci, a potem recytując ich treść na głos, udawałam przed rodziną, w poklasku, że umiem czytać.
Nigdy nie lubiłam uczyć się grać z nut, więc jako 6-latka w szkole muzycznej kantowałam(jak z nut!) - utwory na fortepian grałam z pamięci, bez patrzenia na klawisze, dla niepoznaki, wpatrując się w rozpisane na pięciolinii znaczki.
Nieco później, jako nastolatka od rana do wieczora, z gitarą w dłoni, odtwarzałam ze słuchu kolejne, ulubione utwory, komponując swoje i ani myśląc o kontynuacji lokalnego ogniska muzycznego.
Na sprawdziany z chemii i fizyki wykuwałam całe reakcje chemiczno-fizyczne na blachę - o dziwo! - zaliczając je na piątki.
Ciasta już od dawna piekłam ''na czuja'', bez żadnych przepisów i wskazówek - no, może poza własnym podniebieniem.
Kiedy zaczęłam robić zdjęcia, miałam ambitny plan zgłębienia tajników fotografii.
Więc ślęczałam z instrukcją aparatu w dłoni, jeździłam do Łodzi na warsztaty fotograficzne i radziłam się wtajemniczonych znajomych.
Guzik rozumiałam.
Technika szybko mnie znużyła - kurcze!- przecież zawsze zależało mi, by wszystko, co robię było ładne i proste!
Dokładnie takie, jak odbierane przeze mnie życie.
Znów porzuciłam ramy i wytyczne - stwarzanie nowych rzeczy sprawiało mi przecież tyle radości!
To właśnie moc działania, wymyślania i kreowania własnego świata sprawia, że tak bardzo lubię to, co robię , świetnie się przy tym bawiąc. :)
A Was, co nakręca dziś do życia? :)
Ten sernik jest właśnie takim intuicyjnym tworem.
Chałwa i truskawki to moje ulubione połączenie od momentu spróbowania limitowanych lodów mcflurry w wakacje, jakieś 5 lat temu.
Ciężka, wilgotna masa serowa, zamyka w swym wnętrzu chrupiące, słodkie kawałeczki waniliowej chałwy.
Wierzch sernika oblewa lepka polewa śmietankowo-chałwowa - udekorowana słodyczą pierwszych, polskich truskawek.
I wiecie co - wcale nie jest za słodko!
Niebo, niebo, niebo.
Odkryjcie je sami! :)
/tortownica 16-18 cm średnicy/
spód:
- 100 g ciasteczek zbożowych digestive
- 60 g masła śmietankowego
Ciasteczka wsadzić do woreczka, pokruszyć na piasek, np. uderzając w nie wałkiem do ciasta. Ciasteczkowy pył wymieszać z roztopionym w garnuszku masłem. Na wyłożony papierem do pieczenia spód tortownicy oraz na boki, wyłożyć ciasteczkową masę, wyrównać, wstawić do lodówki na czas przygotowania masy serowej.
masa serowa:
- 600 g sera na sernik (u mnie Piątnica)
- 2 jajka
- 60 ml śmietanki 30%
- 150 g chałwy waniliowej, pokruszonej na kawałki
- 90 g cukru
- 1 łyżka mąki zimnieczanej (ja dałam kukurydzianą, ale lepsza byłaby ziemniaczana)
- 16 g cukru wanilinowego
Wszystko, poza chałwą, wrzucić do miski, zmiksować do połączenia się składników.
Dodać chałwę i delikatnie wmieszać ją w masę serową.
Na schłodzony, ciasteczkowy spód wyłożyć masę serową, wyrównać,
piec w piekarniku nagrzanym do 160 stopni, przez godzinę.
Po upieczeniu, sernik studzić w uchylonym piekarniku, następnie na noc wstawić do lodówki.
Rano przystroić wierzch :)
polewa chałwowa:
- 70 ml śmietanki 30%
- 80 g chałwy waniliowej
- garść truskawek, przekrojonych na połówki
Ściągnąć z gazu, lekko przestudzić.
Rozprowadzić polewę na wierzchu schłodzonego sernika, udekorować truskawkami.