''Oto i wiosna! Wszystko wzrasta. Trawa, liście...Ale wiosna to pragnienie, czyste pragnienie! (...)
I w nas wiele rzeczy przypomina wiosnę. Lepiej ich doświadczyć, niż interpretować. Wiecie, pragnienie to coś bardzo prostego, jak pójście spać, chodzenie po ulicach, może i zakochanie...''
Pierre Péju – Śmiech ogra
Trudno mi uwierzyć, że to już kwiecień.
Czy to możliwe, że zima trwała krócej niż 3 miesiące, a wiosenne anomalia zastały mnie ciut wcześniej?
Budzi mnie słońce, zapach słońca na skórze tuli mnie do snu.
Kurcze, to chyba rzeczywiście nie prima aprilis, a wiosna
na prawdę.
Babeczki są kruche, delikatne, słodko wypełnione po brzegi dżemem brzoskwiniowym.
Mają uroczą, rustykalną kratkę i świetnie smakują w pierwszych promieniach wiosennego słońca.
Słoneczne, ciepłe, dobre.
Jak pierwszy, kwietniowy weekend.
Tartaletki z dżemem brzoskwiniowym
/6 większych lub 8 mniejszych babeczek/
- 150 g zimnego masła
- 180 g mąki pszennej
- 70 g mąki ziemniaczanej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 1 jajko
- 70 g cukru
- łyżka cukru wanilinowego bądź zwykłego
- słoik dżemu brzoskwiniowego lub innego, ulubionego
Schłodzone ciasto podzielić na 6-8 części, każdą z nich rozwałkować i wyścielić dno i brzegi foremek na babeczki. Spód nakłuć widelcem. Pozostałości z ciasta rozwałkować i pokroić w paseczki równej długości, ok 7 mm - posłużą później jako kratka na wierzch babeczek.
Piekarnik nagrzać do 190 stopni, a w tym czasie babeczki schłodzić zamrażalniku.
W nagrzanym piekarniku, schłodzone tarty podpiec przez 7-9 minut.
Podpieczone spody wyjąć z piekarnika, wypełnić je 2-3 łyżkami dżemu i poukładać na wierzchu wykrojone paski.
Zapiec całość jeszcze przez ok 15-20 minut, w piekarniku nagrzanym do`180 stopni.
Po upieczeniu, studzić w foremkach, gdy całkowicie wystygną, wyciągać babeczki z foremek. :)
Siła przyciągania znowu działa. Wczoraj tu weszłam ze smutkiem stwierdzając, że nic nowego nie dodałaś, ale w sumie to nic - mam na tym blogu jakieś 300 przepisów, coś można znaleźć :D I znalazłam! Wahałam się pomiędzy sernikiem mocha a muffinkami czekoladowymi, ale muffinki ostatecznie wygrały, bo są bardziej praktyczne w przechowywaniu (a moja rodzina raczej nie jest zbyt słodyczowa, więc rzadko piekę i zawsze zmniejszam ilość cukru, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni XD). Właśnie wyszły z piekarnika, ale degustacja dopiero za kilka godzin, jak brat wpadnie :D Ale już teraz mogę powiedzieć, że surowe ciasto było pyszne, a muffinki wyrosły na giganty ♥
OdpowiedzUsuńPS Wyszły obłędnie pyszne. Chyba trochę przesadziłam z ograniczeniem cukru (zamiast 250 gramów dałam 170), bo wyszły wytrawne i po zjedzeniu dwóch stwierdziłam, że mogłyby być trochę słodsze, ale... nikt mojej opinii nie podzielał, więc chyba było ok. W każdym razie mocno czekoladowe wyszły i były pyszne ♥
UsuńCześć :) Widziałaś bloga notskinnyhappiness.blogspot.com ? Co o nim myślisz? :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądają :)
OdpowiedzUsuń